sobota, 13 stycznia 2018

Kometa Halleya, tkanina z Bayeux i bombka

Przed Świętami dopracowywałam jeden z projektów eTwinningowych: "Astronomia i historia". Projekt jest właściwie o kometach i ich obserwacjach i badaniu. Jednym z najfajniejszych dokumentów, a w zasadzie obrazków, związanych z kometami, jest jedna ze scen z tkaniny z Bayeux, na której wyhaftowano Kometę Halleya.

I tak oto inspiracje kosmiczo-turystyczno-świąteczne zaowocowały bombką. Miałam dużo frajdy ale też niemało zagwozdek z przenoszeniem płaskiego haftu na sferyczną bombkę i malowaniem detali (szkic ołówkiem, malowanie farbkami do szkła, kontury cieniutkim markerem) Chciałam też trochę powiększyć kometę, no i wybrać sceny tak aby jakiś sensowny układ mi ładnie wypełnił bombkę.
Oto fazy przygotowawcze i finalny efekt. Dumnie wisi na choince!






Faworki

Faworki w karnawale MUSZĄ  być i co roku mama je robi (z moją niewielką pomocą).

Oto jedynie słuszny przepis z książeczki "Podwieczorki nie tylko słodkie" (Krystyna
Hebda, wyd. "Watra" Warszawa 1980)
pół kilo mąki pszennej
pół szklanki śmietany
6 żółtek
2 jaja
łyżeczka cukru
łyżka spirytusu lub łyżeczka octu 10%
do smażenia: pół kilo smalcu (lub planty)
do posypania: cukier puder zmieszany z cukrem waniliowym
Mąkę przesiać, uformować kopczyk z wgłębieniem. Żółtka i całe jaja utrzeć z cukrem i szcypta soli, wymieszać ze śmietaną i wlać do wgłębienia mąki. Wlać ocet lub spirytus o ciasto dobrze wyrobić. Wyrobione, (bez smug w przekroju) ciasto rozwałkować bardzo cienko i krajać na paski długości 10-12 cm, szerokości około 3 cm. Wzdłuż środka każdego paska zrobić nacięcie i przewinąć przez nie koniec paska, aby powstał węzeł.

Oczywiście do krojenia należy używać radełka, aby ładnie formowały się bąbelki w cieście. Faworki smażymy na rozgrzanym tłuszczu na złoty kolor po obu stronach. Dziś okazało się, że jak policzyć do pięciu to jest w sam raz czas na przewrócenie faworków. Wyjmujemy je widelcem, układamy na tacy wyłożonej papierowym ręcznikiem. Potem przełożyć na wielki talerz i posypać cukrem pudrem.
Kluczowe momenty, takie jak wyrabianie ciasta, wałkowanie i smażenie wymagają mistrzowskiej ręki i wprawy. Mniej wyrafinowane czynności - tłuczenie i przewijanie - zawsze należały do dzieci (a więc do mnie).
Dziś z resztki ciasta zrobiłam pięknego faworkowego krokodylka.









poniedziałek, 1 stycznia 2018

Paszteciki i kornijski smok


Paszteciki z ciasta krucho-drożdżowego robi się łatwo i przyjemnie. I można je robić w różnych kształtach i z różnymi farszami. 
W tym sezonie okazało się, że niektóre paszteciki są kornijskimi smokami lub pierogozaurami. 

Ciasto krucho-drożdżowe (z pamięci i na oko):

Pół kilko mąki, 10 dag drożdży rozmieszanych w śmietanie, 2 jajka, 15 dag masła. Najlepiej jak na stolnicy się to posieka nożem a następnie zagniecie. Ale mikserem tez może się udać (łapki do ciasta drożdżowego). Jeśli się niedobrze zagniata to dodaję troszkę lodowatej wody, ale trzeba z tym uważać. Można do drożdży dodać pół łyżeczki cukru, a do ciasta nieco mąki razowej. Po zagnieceniu ciasta wykrawam spore krążki, nakładam farsz, zlepiam (z falbanką) i piekę aż się troszkę zrumienią (z 20 min w temp. 200 st.). W wersji "lux" przed pieczeniem maluję żółtkiem - wtedy wyglądają bardziej efektownie.

Farsz kapuściano-grzybowo-wędzonośliwkowy: 

podsmażam sporo cebulki, dodaję pieczarki, potem kapustę kiszoną (posiekaną trochę), śliwki suszone wędzone (pokrojone w grubą kostkę), ewentualnie prawdziwe suszone grzyby (wtedy można w ogóle nie brać pieczarek), do tego białka które zostały od robienia ciasta. Przyprawiam solą, pieprzem i jałowcem. Dodaję też kieliszeczek porto na etapie smażenia.
Oczywiście farsz ma różne warianty (np. z wędzonymi gruszkami i suszonymi śliwkami). Pasuje do barszczu.

Drugi farsz: 

Zainspirowana przepisem na curry z dyni i czerwonej soczewicy wymyśliłam farsz w zasadzie bazujący na tym przepisie. Jest nawet niezły. Paszteciki z nim pasowały do zupy porowej.